Jestem chora ;C
Dostałam truskawkowy antybiotyk
heheszky
Nie zapominajcie dawać follow na TT
( tam zawsze daję znać o nowym rozdziale )
I udostępniajcie zwiastun !
xx
- Harry, co się do cholery dzieje?!! Powiedz mi !
Patrzyłam jak chłopak w pośpiechu pakuje moje rzeczy do czarnej torby wrzucając do niej tylko te najpotrzebniejsze. Latał po całym domu zastanawiając się nad czymś ambitnie z wymalowanym przerażeniem na twarzy. Ręce trzęsły mu się jak nigdy dotąd, a zabandażowana jeszcze noga spuchła przeraźliwie. Chciałam mu pomóc, ale nadzwyczajnie w świecie nie wiedziałam jak. Nie wiedziałam co się dzieje, ani dokąd jadę.
Gdy zobaczyłam jak Harry męczy się z zasunięciem torby poprzez wciąż dygocące ze zdenerwowania ręce, podbiegłam do niego szybko zwinnie radząc sobie z suwakiem. Nasze oczy spotkały się na chwilę, a palce musnęły się swoimi opuszkami. Moim ciałem przez chwilę zawładnęły zimne dreszcze.
- Harry... - Chłopak pokiwał przecząco głową, po czym usiadł na oparciu kanapy chowając twarz w swoje dłonie. Usiadłam obok niego już nic nie mówiąc. Lekkimi ruchami swojej ręki jeździłam po spiętych plecach chłopaka, trochę je rozluźniając.
Siedzieliśmy tak przez parę dobrych minut. Moja kuracja bardzo pomogła Harremu, ponieważ jego mięśnie nie przypominały już w dotyku twardej skały. Gdy nam mnie spojrzał w jego oczach nadal tkwił ból.
- Alice, zabierz ze sobą kurtkę i wsiadaj do samochodu. - powiedział dając mi swoje kluczyki. - Poczekaj tam na mnie. Ja zaraz do Ciebie dołączę, muszę tylko gdzieś zadzwonić.
Patrzyłam na niego oniemiała, nie wiedząc jak się zachować. Co się takiego stało, że musimy stąd uciekać?!
- Alice, szybko!!!
- Już, już... - odpowiedziałam tylko, po czym biorąc od niego kluczyki pobiegłam prosto do auta łapiąc jeszcze po drodze swoją kurtkę.
Zatrzasnęłam drzwi od strony pasażera, usadawiając się na przednim fotelu. Uruchomiłam silnik, po czym nastawiłam ogrzewanie. Zima jednak bardzo mocno dawała o sobie znać.
Siedziałam przez kilka minut z dłońmi wciśniętymi pod udami oraz brodą opatuloną w ciepły szalik. Ciepło powoli rozchodziło się po wnętrzu samochodu, jednak w powietrzu można było wyczuć mroźną bryzę.
Moje oczy skierowane były w stronę wejściowych drzwi do domu Harrego. Chłopak jeszcze z niego nie wyszedł, ale widziałam go przez okno biegającego po całym mieszkaniu z telefonem w ręku.
Co się takiego stało? Co to była za wiadomość, która wstrząsnęła nim do tego stopnia iż nie mógł poradzić sobie z pozbieraniem swoich własnych myśli? Nigdy się tak nie zachowywał...Przynajmniej nie przy mnie. To tak jakby jakaś głupia wiadomość była w stanie złamać ten mur jego własnej intelektualnej i moralnej siły. Nie takiego Harrego znałam. Ten w moich oczach zawsze wiedział co robić i co w danej chwili powiedzieć. Wiedział nawet gdzie dotknąć mnie swoimi ustami, abym czuła się dobrze.
Z moich myśli wyrwał mnie odgłos trzaskających drzwi. Zanim obróciłam głowę w kierunku dochodzącego dźwięku, Harry już siedział w samochodzie. Szybkim ruchem przerzucił moją torbę na tylne siedzenie i zanim się obejrzałam, wjeżdżaliśmy na główną drogę.
- Harry... - Chłopak pokiwał przecząco głową, po czym usiadł na oparciu kanapy chowając twarz w swoje dłonie. Usiadłam obok niego już nic nie mówiąc. Lekkimi ruchami swojej ręki jeździłam po spiętych plecach chłopaka, trochę je rozluźniając.
Siedzieliśmy tak przez parę dobrych minut. Moja kuracja bardzo pomogła Harremu, ponieważ jego mięśnie nie przypominały już w dotyku twardej skały. Gdy nam mnie spojrzał w jego oczach nadal tkwił ból.
- Alice, zabierz ze sobą kurtkę i wsiadaj do samochodu. - powiedział dając mi swoje kluczyki. - Poczekaj tam na mnie. Ja zaraz do Ciebie dołączę, muszę tylko gdzieś zadzwonić.
Patrzyłam na niego oniemiała, nie wiedząc jak się zachować. Co się takiego stało, że musimy stąd uciekać?!
- Alice, szybko!!!
- Już, już... - odpowiedziałam tylko, po czym biorąc od niego kluczyki pobiegłam prosto do auta łapiąc jeszcze po drodze swoją kurtkę.
Zatrzasnęłam drzwi od strony pasażera, usadawiając się na przednim fotelu. Uruchomiłam silnik, po czym nastawiłam ogrzewanie. Zima jednak bardzo mocno dawała o sobie znać.
Siedziałam przez kilka minut z dłońmi wciśniętymi pod udami oraz brodą opatuloną w ciepły szalik. Ciepło powoli rozchodziło się po wnętrzu samochodu, jednak w powietrzu można było wyczuć mroźną bryzę.
Moje oczy skierowane były w stronę wejściowych drzwi do domu Harrego. Chłopak jeszcze z niego nie wyszedł, ale widziałam go przez okno biegającego po całym mieszkaniu z telefonem w ręku.
Co się takiego stało? Co to była za wiadomość, która wstrząsnęła nim do tego stopnia iż nie mógł poradzić sobie z pozbieraniem swoich własnych myśli? Nigdy się tak nie zachowywał...Przynajmniej nie przy mnie. To tak jakby jakaś głupia wiadomość była w stanie złamać ten mur jego własnej intelektualnej i moralnej siły. Nie takiego Harrego znałam. Ten w moich oczach zawsze wiedział co robić i co w danej chwili powiedzieć. Wiedział nawet gdzie dotknąć mnie swoimi ustami, abym czuła się dobrze.
Z moich myśli wyrwał mnie odgłos trzaskających drzwi. Zanim obróciłam głowę w kierunku dochodzącego dźwięku, Harry już siedział w samochodzie. Szybkim ruchem przerzucił moją torbę na tylne siedzenie i zanim się obejrzałam, wjeżdżaliśmy na główną drogę.
- Zawiozę Cię do swojej siostry. Ona zaopiekuje się Tobą przez jakiś czas, ja w tym czasie pojadę coś załatwić. - powiedział przełykając ogromną gulę w gardle. - Gemma już na Ciebie czeka. Na obiad ma rybę z frytkami, mam nadzieję że lubisz rybę. - próbował zażartować.
- Harry, ja nie jestem dzieckiem. Widzę, że coś jest nie tak. Jesteś strasznie zdenerwowany i trzęsą Ci się ręce. Dlatego proszę Cię, nie próbuj wciskać mi jakieś tandetnego kitu. - odpowiedziałam próbując złapać z nim jakikolwiek wzrokowy kontakt. Jednak na marne.
Nie odpowiedział. Wpatrywał się tylko tępo w drogę ciągnącą się przed nami.
- I nie chcę po raz kolejny być na czyjejś głowie. Nie będę przeszkadzać Twojej siostrze, jadę z Tobą.
- Nie! Alice, nie możesz! - krzyknął zdenerwowany. - Jedziesz do Gemmy i nie próbuj tego nawet ze mną negocjować.
- Dlaczego nie mogę? Przecież jedziesz tylko coś załatwić.- zaczęłam prowokująco
- Alice... - wysyczał przez zęby. - Nigdzie ze mną nie jedziesz. To nie jest...
- Chcę jechać z Tobą. - powiedziałam krzyżując ręce na piersi.
- Do jasnej cholery, Alice! On nie może Cię zobaczyć, jasne?!! To jest zbyt niebezpieczne!! Nie potrafisz tego zrozumieć?!
Nie zdążyłam już na to nic odpowiedzieć, ponieważ zatrzymaliśmy się na podjeździe pod pięknym białym domem. Brązowy dach oraz okiennice w tym samym kolorze pięknie harmonizowały z zielenią wysokich tui rosnących wokół ogrodzenia. Białe od śniegu czubki choinek, białe ściany oraz świeżo padający śnieg - to wszystko dodawało jeszcze większego uroku. Domek jak z obrazka. Skromny, a zarazem zapierający dech w piersiach.
Nagle drzwi wejściowe uchyliły się i wyjrzała zza nich drobna postać siostry Harrego. Kasztanowe włosy sięgały jej do piersi, a gdy się uśmiechnęła na jej twarzy gościły takie same dołeczki.
- Harry, Alice! Jesteście wreszcie! - krzyknęła.
Patrzyłam jak chłopak podchodzi do swojej siostry oplatając wokół niej swoje ramiona. Ona całuje go w policzek na powitanie. Niepewnym krokiem ruszyłam w ich stronę. Gdy tylko dotarłam do witającego się rodzeństwa zostałam zamknięta w silnym uścisku Gemmy.
- Jak dobrze w końcu Cię poznać. - powiedziała
- Mi Ciebie też. - odpowiedziałam zaskoczona jej otwartością.
Weszliśmy całą trójką do mieszkania. Myślałam, iż widząc dom z zewnątrz nic nie jest już w stanie mnie zaskoczyć, jednak myliłam się. Środku był sto razy piękniejszy. Urządzony jakby na wzór od najlepszych projektantów. Malutki, ciepły kominek, mahoniowa kanapa, piękna kucha na niewielkiej wysepce. Coś niesamowitego. Pięknie ułożone zasłony na każdym oknie, nawet okładki książek na półkach były pod kolor ścian w salonie.
- Uważaj na siebie, Harry. - usłyszałam głos Gemmy. - I nie martw się, zajmę się nią, tak jak obiecałam.
- Dziękuję. Za wszystko.
- Idź już lepiej. Zanim zmądrzeje i Cię zatrzymam. - odpowiedziała śmiejąc się nerwowo.
Usłyszałam jeszcze tylko krótkie cmoknięcie w policzek, po czym odgłos zamykanych drzwi. Po paru sekundach do salonu weszła siostra Harrego.
- I jak Ci się podoba moje mieszkanie? - zapytała uśmiechając się ciepło.
Ja jednak wcale nie patrzyłam w jej stronę. Moim jedynym punktem były drzwi, przez które przed chwilą wyszedł Harry. Wyszedł, a ja nie wiem dokąd. Nie wiem nawet kiedy wróci i czy w ogóle wróci.
Poczułam jak dziewczyna kładzie swoją rękę na moim ramieniu.
- Wszystko będzie w porządku, kochana. Nie martw się.
Odwróciłam powoli wzrok w jej stronę. Jej oczy przepełnione były ogromnym współczuciem, ale zarazem też ogromną troską. Wiem, że martwiła się tak samo jak ja. Różnica polegała na tym, że ona wiedziała trochę więcej ode mnie.
- Ja się po prostu strasznie o niego boję. - powiedziałam płaczliwym głosem. - W jednej chwili wszystko było w porządku, a teraz... - zaczęłam wymachiwać rękami ukazując swoją bezradność i niewiedzę. - Sama nie wiem...
- Na pewno wszystko będzie dobrze. - zapewniła mnie, chociaż wiem że sama nie jest do końca tego pewna. - Harry sobie poradzi. Zawsze sobie radził.
Właśnie tego najbardziej się obawiałam. A co jeśli tym razem będzie inaczej?
Patrzyłam na powoli padający śnieg za oknem. Wieczór wydawałby się bardzo spokojny, lecz ja wiedziałam, że to krótka zapowiedź czegoś większego. Wieczorne światła oświetlały opustoszałe już ulice, a w tle słychać było parę przejeżdżających samochodów oraz szczekania bezpańskich psów.
Moje łokcie podparte na parapecie już od dłuższego, powoli zaczynały drętwieć, a nadgarstki pod wpływem ciągłego podtrzymywania ciężaru głowy - nadzwyczajnie w świecie bolały. Ale to nie było istotne. Sedno tkwiło w tym, iż Harry jeszcze nie wrócił.
Po jego wyjściu nic innego nie robiłam, prócz odliczania czasu i czekania. W tym momencie wszystko zdawało mi się upływać bardzo wolno, nawet głupia woda w kranie. Gemma dawała wrażenie dokładnie tego samego. Co jakiś czas ukradkiem spoglądała na zegarek nerwowo przegryzając swoją dolną wargę.
- Która godzina? - spytałam dziewczynę.
- Dwudziesta druga czterdzieści. - odpowiedziała wzdychając głęboko. - Może chcesz coś obejrzeć?
Spojrzałam na nią pytająco
- Pomyślałam, że chociaż trochę odwróciłoby to naszą uwagę i może szybciej zleciałby nam czas. - wyjaśniła wzruszając ramionami.
- Wybacz, ale nie mam ochoty. - odpowiedziałam wlepiając spojrzenie w swoje stopy.
Ile ja bym teraz dała, żeby dowiedzieć się przynajmniej dokąd on pojechał! Żeby być z nim tam duchowo! Zostawił mnie u swojej siostry nie wyjaśniając niczego! Jedynym co przerażało mnie jeszcze bardziej były wciąż dudniące mi w głowie jego słowa: "On nie może Cię zobaczyć, jasne?!! To jest zbyt niebezpieczne!!"
Co jest takie niebezpieczne, Harry!!
- Wiesz dokąd pojechał? - spytałam Gemmę.
- Z tego co wiem to do Nicole.
Zmarszczyłam brwi.
- Jak to do Nicole? Przecież ona... - urwałam w zamyśleniu
- Tak, nie żyje. Pojechał do niej na cmentarz.
- Ale dlaczego?
- Tego nie wiem, Alice. Wiem tylko, że nie zrobił tego z własnej woli. Nigdy nie pojechał do niej na grób. Od tamtej pory kiedy zmarła, tylko ja tam chodzę.Uważa, że nie pozbierałby się później - wyjaśniła
Pokiwałam znacząco głową.
- Opowiadał Ci o niej chociaż trochę? - spytała kierując głowę w moją stronę.
- Niezbyt dużo. Tylko tyle, że była dla niego ważna i zawsze mu we wszystkim pomagała.
Gemma parsknęła śmiechem.
- No to rzeczywiście uściślił całą sprawę. - powiedziała kręcąc z niedowierzaniem głową. - Ale cóż...Harry zawsze był trochę skryty. Bał się wyrażania swoich uczuć. Dopiero Nicole go bardziej otworzyła. - uśmiechnęła się do swoich wspomnień. - Ona była niesamowitym człowiekiem. Potrafiła każdą głupotę zamienić w coś nieprawdopodobnego. Była moją przyjaciółką, w taki sposób poznali się z Harrym. Ale ja nigdy nie miałam nic przeciwko.Nawet ślepy dałby sobie rękę uciąć, że się kochali. Jednak to Nicole trzymała rękę nad całym tym związkiem. Harry był zbyt mocno zakochany, aby móc irracjonalnie myśleć. Popełniał bardzo dużo błędów, które ona później odpracowywała, oczywiście z własnej woli. Nigdy nie potrafiłam zrozumieć ich miłości. - powiedziała prychając. - Później zmarła. Dostała kulką w głowę od jakiegoś faceta, któremu prawdopodobnie Harry był coś winien. On sam o jej śmierci nic nikomu nie powiedział. Po prostu zabrał swoje rzeczy, kupił dom i się wyprowadził. Od tamtej pory straciłam z nim jakikolwiek kontakt, dlatego zdziwiłam się jak do mnie dzisiaj zadzwonił.
- Przepraszam, jeśli sprawiłam Ci jakikolwiek kłopot.
- Przestań, kochana! To ja powinnam Ci dziękować za to, że zmieniłaś go na tyle, iż był w stanie w ogóle do mnie zadzwonić. Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam. - powiedziała uśmiechając się ciepło. - Jedyne czego się obawiam to myśl, że cała ta gierka może zacząć się od początku. Wtedy też tak znikał. - urwała patrząc na mnie znacząco. - Wiesz, idź się już może położyć, wyglądasz na zmęczoną.
Spojrzałam na nią niepewnie.
- Chociaż spróbuj - zachęciła - Obiecuję, że jak przyjdzie to Cię obudzę.
Uśmiechnęłam się do niej ciepło.
- Okej. To dobranoc i jeszcze raz dzięki. - powiedziałam
- Dobranoc kochana.
Stałam na samym szczycie pagórka rozchodzącego się tuż nad autostradą. Tysiące przejeżdżających samochodów oraz miliony ludzi w nich jadących. Tak właśnie liczyłam czas. Gdzieniegdzie jakieś błąkające się dusze świdrowały nad powierzchnią ziemi, a jeszcze inni latali w tą i z powrotem załatwiając swoje dawne sprawy. Czy to nie jest dziwne? Tak sądzę, że tak.
Ale nie to w tej chwili jest ważne. Dla mnie liczy się tylko jedno. Coś do czego już od dłuższego czasu ciągnie moje serce. To chyba jest jakaś dusza...I to żyjąca.
Strach, niepokój, zimno, ciepło. To wszystko mi się jeszcze plącze. Ale coś cały czas ciągnie mnie w dół. Jakaś siła. Gdy coraz bardziej zbliżam się do celu moje serce kuje i...łka? Coś bardzo dziwnie jęczy. Czy to moje serce? Nie! To ta dusza! Ona płacze. Ona cierpi.
Bum, bum, bum...Tak bije jej serce. Nie, to jego serce, bo to on! Jednak powoli zwalnia swój rytm. Coś dzieje się niedobrego, czuję to! Krew zaczyna płynąć coraz wolniej...On umiera!!!
Nie mogę mu na to pozwolić, przecież to Harry...Mój Harry!
- Alice... - łka
- Jestem przy Tobie. Nie odejdziesz, nie możesz. Nie teraz...
Boże zrób coś w końcu!!!! Harry, Harry, Harry!!
- Nie zamykaj oczu, nie zamykaj ich!!!! - krzyczę.
Przecież to się nie może tak skończyć! Niech ktoś coś zrobi, proszę!!!!
Usłyszałam kilka strzału i z klatki piersiowej Harrego zaczęła płynąć ogromna ilość krwi. O mój Boże przecież to koniec!
- Nie! - zaczęłam się wydzierać. - Nieeeee!!!!!
- Nie!!!!!!
- Alice, ciii...Jestem tutaj. To tylko zły sen. Spokojnie. - powiedział tak dobrze znany mi głos. Otworzyłam oczy i zobaczyłam tę cudowną twarz. Te przepięknie wyeksponowane kości policzkowe i te cudowne zielone oczy. - Ciii...Już wszystko dobrze.
- Harry... - zaczęłam. - Wróciłeś. - uśmiechnęłam się szeroko.
Chłopak odwzajemnił mi tym samym całując w sam czubek głowy.
- Zawsze wracam.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
BA BAMMM!!! To jest chyba najdłuższy rozdział jaki kiedykolwiek napisałam ;O Mniejsza...
DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM ZA PIĘKNE I CUDOWNE KOMENTARZE. DZIĘKUJĘ COOKIES, OLKOWI, XOXO, A TERAZ I TAKŻE MOLANCIE <3 KOCHAM WAS BARDZOOOOO MOCNO ;* Jak wspomniałam powyżej nie zapominajcie dawać follow na TT. Jeśli chcecie to piszcie w komentarzach swoje nazwy, a na pewno Was sfollowuje xD
DO ZOBACZENIA!!!! <333333
MIŁEGO OGLĄDANIA 1DDAY!!!! ;****
- Harry, ja nie jestem dzieckiem. Widzę, że coś jest nie tak. Jesteś strasznie zdenerwowany i trzęsą Ci się ręce. Dlatego proszę Cię, nie próbuj wciskać mi jakieś tandetnego kitu. - odpowiedziałam próbując złapać z nim jakikolwiek wzrokowy kontakt. Jednak na marne.
Nie odpowiedział. Wpatrywał się tylko tępo w drogę ciągnącą się przed nami.
- I nie chcę po raz kolejny być na czyjejś głowie. Nie będę przeszkadzać Twojej siostrze, jadę z Tobą.
- Nie! Alice, nie możesz! - krzyknął zdenerwowany. - Jedziesz do Gemmy i nie próbuj tego nawet ze mną negocjować.
- Dlaczego nie mogę? Przecież jedziesz tylko coś załatwić.- zaczęłam prowokująco
- Alice... - wysyczał przez zęby. - Nigdzie ze mną nie jedziesz. To nie jest...
- Chcę jechać z Tobą. - powiedziałam krzyżując ręce na piersi.
- Do jasnej cholery, Alice! On nie może Cię zobaczyć, jasne?!! To jest zbyt niebezpieczne!! Nie potrafisz tego zrozumieć?!
Nie zdążyłam już na to nic odpowiedzieć, ponieważ zatrzymaliśmy się na podjeździe pod pięknym białym domem. Brązowy dach oraz okiennice w tym samym kolorze pięknie harmonizowały z zielenią wysokich tui rosnących wokół ogrodzenia. Białe od śniegu czubki choinek, białe ściany oraz świeżo padający śnieg - to wszystko dodawało jeszcze większego uroku. Domek jak z obrazka. Skromny, a zarazem zapierający dech w piersiach.
Nagle drzwi wejściowe uchyliły się i wyjrzała zza nich drobna postać siostry Harrego. Kasztanowe włosy sięgały jej do piersi, a gdy się uśmiechnęła na jej twarzy gościły takie same dołeczki.
- Harry, Alice! Jesteście wreszcie! - krzyknęła.
Patrzyłam jak chłopak podchodzi do swojej siostry oplatając wokół niej swoje ramiona. Ona całuje go w policzek na powitanie. Niepewnym krokiem ruszyłam w ich stronę. Gdy tylko dotarłam do witającego się rodzeństwa zostałam zamknięta w silnym uścisku Gemmy.
- Jak dobrze w końcu Cię poznać. - powiedziała
- Mi Ciebie też. - odpowiedziałam zaskoczona jej otwartością.
Weszliśmy całą trójką do mieszkania. Myślałam, iż widząc dom z zewnątrz nic nie jest już w stanie mnie zaskoczyć, jednak myliłam się. Środku był sto razy piękniejszy. Urządzony jakby na wzór od najlepszych projektantów. Malutki, ciepły kominek, mahoniowa kanapa, piękna kucha na niewielkiej wysepce. Coś niesamowitego. Pięknie ułożone zasłony na każdym oknie, nawet okładki książek na półkach były pod kolor ścian w salonie.
- Uważaj na siebie, Harry. - usłyszałam głos Gemmy. - I nie martw się, zajmę się nią, tak jak obiecałam.
- Dziękuję. Za wszystko.
- Idź już lepiej. Zanim zmądrzeje i Cię zatrzymam. - odpowiedziała śmiejąc się nerwowo.
Usłyszałam jeszcze tylko krótkie cmoknięcie w policzek, po czym odgłos zamykanych drzwi. Po paru sekundach do salonu weszła siostra Harrego.
- I jak Ci się podoba moje mieszkanie? - zapytała uśmiechając się ciepło.
Ja jednak wcale nie patrzyłam w jej stronę. Moim jedynym punktem były drzwi, przez które przed chwilą wyszedł Harry. Wyszedł, a ja nie wiem dokąd. Nie wiem nawet kiedy wróci i czy w ogóle wróci.
Poczułam jak dziewczyna kładzie swoją rękę na moim ramieniu.
- Wszystko będzie w porządku, kochana. Nie martw się.
Odwróciłam powoli wzrok w jej stronę. Jej oczy przepełnione były ogromnym współczuciem, ale zarazem też ogromną troską. Wiem, że martwiła się tak samo jak ja. Różnica polegała na tym, że ona wiedziała trochę więcej ode mnie.
- Ja się po prostu strasznie o niego boję. - powiedziałam płaczliwym głosem. - W jednej chwili wszystko było w porządku, a teraz... - zaczęłam wymachiwać rękami ukazując swoją bezradność i niewiedzę. - Sama nie wiem...
- Na pewno wszystko będzie dobrze. - zapewniła mnie, chociaż wiem że sama nie jest do końca tego pewna. - Harry sobie poradzi. Zawsze sobie radził.
Właśnie tego najbardziej się obawiałam. A co jeśli tym razem będzie inaczej?
~*~
Patrzyłam na powoli padający śnieg za oknem. Wieczór wydawałby się bardzo spokojny, lecz ja wiedziałam, że to krótka zapowiedź czegoś większego. Wieczorne światła oświetlały opustoszałe już ulice, a w tle słychać było parę przejeżdżających samochodów oraz szczekania bezpańskich psów.
Moje łokcie podparte na parapecie już od dłuższego, powoli zaczynały drętwieć, a nadgarstki pod wpływem ciągłego podtrzymywania ciężaru głowy - nadzwyczajnie w świecie bolały. Ale to nie było istotne. Sedno tkwiło w tym, iż Harry jeszcze nie wrócił.
Po jego wyjściu nic innego nie robiłam, prócz odliczania czasu i czekania. W tym momencie wszystko zdawało mi się upływać bardzo wolno, nawet głupia woda w kranie. Gemma dawała wrażenie dokładnie tego samego. Co jakiś czas ukradkiem spoglądała na zegarek nerwowo przegryzając swoją dolną wargę.
- Która godzina? - spytałam dziewczynę.
- Dwudziesta druga czterdzieści. - odpowiedziała wzdychając głęboko. - Może chcesz coś obejrzeć?
Spojrzałam na nią pytająco
- Pomyślałam, że chociaż trochę odwróciłoby to naszą uwagę i może szybciej zleciałby nam czas. - wyjaśniła wzruszając ramionami.
- Wybacz, ale nie mam ochoty. - odpowiedziałam wlepiając spojrzenie w swoje stopy.
Ile ja bym teraz dała, żeby dowiedzieć się przynajmniej dokąd on pojechał! Żeby być z nim tam duchowo! Zostawił mnie u swojej siostry nie wyjaśniając niczego! Jedynym co przerażało mnie jeszcze bardziej były wciąż dudniące mi w głowie jego słowa: "On nie może Cię zobaczyć, jasne?!! To jest zbyt niebezpieczne!!"
Co jest takie niebezpieczne, Harry!!
- Wiesz dokąd pojechał? - spytałam Gemmę.
- Z tego co wiem to do Nicole.
Zmarszczyłam brwi.
- Jak to do Nicole? Przecież ona... - urwałam w zamyśleniu
- Tak, nie żyje. Pojechał do niej na cmentarz.
- Ale dlaczego?
- Tego nie wiem, Alice. Wiem tylko, że nie zrobił tego z własnej woli. Nigdy nie pojechał do niej na grób. Od tamtej pory kiedy zmarła, tylko ja tam chodzę.Uważa, że nie pozbierałby się później - wyjaśniła
Pokiwałam znacząco głową.
- Opowiadał Ci o niej chociaż trochę? - spytała kierując głowę w moją stronę.
- Niezbyt dużo. Tylko tyle, że była dla niego ważna i zawsze mu we wszystkim pomagała.
Gemma parsknęła śmiechem.
- No to rzeczywiście uściślił całą sprawę. - powiedziała kręcąc z niedowierzaniem głową. - Ale cóż...Harry zawsze był trochę skryty. Bał się wyrażania swoich uczuć. Dopiero Nicole go bardziej otworzyła. - uśmiechnęła się do swoich wspomnień. - Ona była niesamowitym człowiekiem. Potrafiła każdą głupotę zamienić w coś nieprawdopodobnego. Była moją przyjaciółką, w taki sposób poznali się z Harrym. Ale ja nigdy nie miałam nic przeciwko.Nawet ślepy dałby sobie rękę uciąć, że się kochali. Jednak to Nicole trzymała rękę nad całym tym związkiem. Harry był zbyt mocno zakochany, aby móc irracjonalnie myśleć. Popełniał bardzo dużo błędów, które ona później odpracowywała, oczywiście z własnej woli. Nigdy nie potrafiłam zrozumieć ich miłości. - powiedziała prychając. - Później zmarła. Dostała kulką w głowę od jakiegoś faceta, któremu prawdopodobnie Harry był coś winien. On sam o jej śmierci nic nikomu nie powiedział. Po prostu zabrał swoje rzeczy, kupił dom i się wyprowadził. Od tamtej pory straciłam z nim jakikolwiek kontakt, dlatego zdziwiłam się jak do mnie dzisiaj zadzwonił.
- Przepraszam, jeśli sprawiłam Ci jakikolwiek kłopot.
- Przestań, kochana! To ja powinnam Ci dziękować za to, że zmieniłaś go na tyle, iż był w stanie w ogóle do mnie zadzwonić. Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam. - powiedziała uśmiechając się ciepło. - Jedyne czego się obawiam to myśl, że cała ta gierka może zacząć się od początku. Wtedy też tak znikał. - urwała patrząc na mnie znacząco. - Wiesz, idź się już może położyć, wyglądasz na zmęczoną.
Spojrzałam na nią niepewnie.
- Chociaż spróbuj - zachęciła - Obiecuję, że jak przyjdzie to Cię obudzę.
Uśmiechnęłam się do niej ciepło.
- Okej. To dobranoc i jeszcze raz dzięki. - powiedziałam
- Dobranoc kochana.
***
Stałam na samym szczycie pagórka rozchodzącego się tuż nad autostradą. Tysiące przejeżdżających samochodów oraz miliony ludzi w nich jadących. Tak właśnie liczyłam czas. Gdzieniegdzie jakieś błąkające się dusze świdrowały nad powierzchnią ziemi, a jeszcze inni latali w tą i z powrotem załatwiając swoje dawne sprawy. Czy to nie jest dziwne? Tak sądzę, że tak.
Ale nie to w tej chwili jest ważne. Dla mnie liczy się tylko jedno. Coś do czego już od dłuższego czasu ciągnie moje serce. To chyba jest jakaś dusza...I to żyjąca.
Strach, niepokój, zimno, ciepło. To wszystko mi się jeszcze plącze. Ale coś cały czas ciągnie mnie w dół. Jakaś siła. Gdy coraz bardziej zbliżam się do celu moje serce kuje i...łka? Coś bardzo dziwnie jęczy. Czy to moje serce? Nie! To ta dusza! Ona płacze. Ona cierpi.
Bum, bum, bum...Tak bije jej serce. Nie, to jego serce, bo to on! Jednak powoli zwalnia swój rytm. Coś dzieje się niedobrego, czuję to! Krew zaczyna płynąć coraz wolniej...On umiera!!!
Nie mogę mu na to pozwolić, przecież to Harry...Mój Harry!
- Alice... - łka
- Jestem przy Tobie. Nie odejdziesz, nie możesz. Nie teraz...
Boże zrób coś w końcu!!!! Harry, Harry, Harry!!
- Nie zamykaj oczu, nie zamykaj ich!!!! - krzyczę.
Przecież to się nie może tak skończyć! Niech ktoś coś zrobi, proszę!!!!
Usłyszałam kilka strzału i z klatki piersiowej Harrego zaczęła płynąć ogromna ilość krwi. O mój Boże przecież to koniec!
- Nie! - zaczęłam się wydzierać. - Nieeeee!!!!!
- Nie!!!!!!
- Alice, ciii...Jestem tutaj. To tylko zły sen. Spokojnie. - powiedział tak dobrze znany mi głos. Otworzyłam oczy i zobaczyłam tę cudowną twarz. Te przepięknie wyeksponowane kości policzkowe i te cudowne zielone oczy. - Ciii...Już wszystko dobrze.
- Harry... - zaczęłam. - Wróciłeś. - uśmiechnęłam się szeroko.
Chłopak odwzajemnił mi tym samym całując w sam czubek głowy.
- Zawsze wracam.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
BA BAMMM!!! To jest chyba najdłuższy rozdział jaki kiedykolwiek napisałam ;O Mniejsza...
DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM ZA PIĘKNE I CUDOWNE KOMENTARZE. DZIĘKUJĘ COOKIES, OLKOWI, XOXO, A TERAZ I TAKŻE MOLANCIE <3 KOCHAM WAS BARDZOOOOO MOCNO ;* Jak wspomniałam powyżej nie zapominajcie dawać follow na TT. Jeśli chcecie to piszcie w komentarzach swoje nazwy, a na pewno Was sfollowuje xD
DO ZOBACZENIA!!!! <333333
MIŁEGO OGLĄDANIA 1DDAY!!!! ;****
o rany rany rany *O*
OdpowiedzUsuń1. znowu los sie do mnie uśmiechnął i wyprzedziłam Cookies :D
2. coraz ciekawiej i zajebiściej (istnieje takie słowo?) piszesz <333333333
boooooooże KOCHAAAAAAAM CIE
~Olek
JA TEŻ CIE KOCHAM <3.
UsuńTak ~Olku jestem z ciebie dumna ale był był zwykły fart^_~ a co do rozdziału to jest zajebisty koffam cię i koffam go.Jakby co rozdział 5 u mnie.
OdpowiedzUsuń<3<3<3<3<3 MIIISIEK
. Cookies
Ps.jeszcze się spotkamy Olku...
KOTENIEŃKU TY MÓJ KOCHANYYYYY DZIEEEEKUUUUJĘ I BIĘGNĘĘĘĘĘE CZYYYYTAAAAĆ <333333
UsuńSupcio bombowy pomysl, bambowy motyw, bombowy blog, bombowy rozdzial, bombowe....wszystko :) mam nadzieje ze zalapalas oco chodzi ;) dzieki ze jestes z nami i piszesz dla nas <3
OdpowiedzUsuńP.s. ~komentarz powyrzej zostal napisaby prze ze mnie Paule :)
UsuńTo ja dziękuję, że jesteś ze mną <3
UsuńKocham <3 tego bloga zaczelam czytac i pokochalam ..od razu <3
OdpowiedzUsuńCiachonator :)
Awwww....Dziękujęęę :****
UsuńNo przeszłas sama siebie... suuuuuper podsyca tak dalej ich miłość mam jedna prośbę ... moglabys wcielać się częściej w postac Harrego. Z góry thx. Oby tak dalej zazdroszczę. Molanta
OdpowiedzUsuńOch, dzięki kochana i postaram się wcielać w Harrego <3
UsuńSupcio bloggg :) a rozdzial boski :*
OdpowiedzUsuńdziękuuuuujęęęęę <333333333
UsuńI jak ci idzie? Kiedy nastepny rozdział? Masz wene? Czy masz konkretny momysl i coś nowego? Czy nie zadaje za dużo pytan? Przepraszam ale nie moge.........
OdpowiedzUsuńMolanta
Xx Super blog, pisz szybko next :-) xX
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny ??? Przepraszam nie moglam sie powstrzac <3
OdpowiedzUsuńWoow! Kochanie jestem z Ciebie taaaaaaka dumna :* rozdział był piękny i meeeeega *,* Życzę weny lala <3
OdpowiedzUsuńxoxo