- P...Poczekaj... - próbowałam wydusić z siebie - Harrrrry...P-pprzestań...
Chłopak jednak nie zareagował. Jego usta coraz łapczywiej domagały się moich, a ręce błądziły po całym ciele. Nie mogłam opanować żadnej myśli, to co się działo w mojej głowie było jednym wielkim huraganem. Z jednej strony nie chciałam żeby przestawał... Chciałam czuć go całą powierzchnią swojego ciała. Te wszystkie pocałunki na szyi, brzuchu oraz ustach jeszcze bardziej umacniały mnie w tej myśli.Uczucie jego oddechu oraz coraz szybciej poruszającej się klatki piersiowej na mojej własnej było niczym słońce pojawiające się podczas deszczu. Wszystkie kolory tęczy oblewały moje posiniaczone ciało, dając uczucie przyjemnego ciepła w okolicach podbrzusza.
Prawa ręka Harrego z zachłanności nie widziała gdzie się podziać, to tu to tam zmieniała swoje położenie, aby w końcu zdecydować się i bardzo mocno objąć moje biodro. Lewa, zaś za swój cel obrała sobie moje włosy. Gładziła je najmocniej jak potrafiła, od czasu do czasu za nie pociągając.
Jednak była też inna strona. Strona, która już od jakiegoś czasu nie dawała mi spokoju. Pełne bólu oraz strachu serce przypomniało o wydarzeniu, które całkowicie zmieniło moje życie. Gdy tylko poczułam rękę chłopaka plączącą się gdzieś pomiędzy moimi udami wiedziałam czego się spodziewać. Tysiące odłamków wspomnień przeleciało przez moją głowę raniąc nawet najmniejsze zakamarki. Pełne uczucie pożądania zgasło tak szybko jak jak gasząca się świeczka, pozostawiając po sobie jedynie smugę szarego strachu.
- Harry. Nie, przestań! - powiedziałam, na co chłopak odchylił głowę zdezorientowany.
W jego oczach iskrzyły się jeszcze płomienie pożądania, tyle że wyrwane jakby z głębokiego transu. Z sekundy na sekundę ustępowały one miejsca czułości.
Nie wiem ile czasu trwaliśmy w tej nieruchomej pozycji, ale gdy tylko poczułam duże dłonie Harrego ocierające moje łzy, dostrzegłam iż nasze ciała kompletnie zmieniły swoje położenie. Moja głowa leżała swobodnie w zagłębieniu między szyją chłopaka, a nogi zwisały z drugiej strony jego ud powodując, iż siedziałam mu na kolanach.
Nie chciałam, na prawdę nie chciałam psuć tej chwili. Chwili, która mogła okazać się najpiękniejszą. Nie chciałam drżeć ze strachu za każdym razem kiedy będzie mnie dotykał oraz za każdym głupim razem pamiętać o przeszłości.
Jedyne czego chcę, to normalnie żyć. Chcę być w stanie uśmiechać się każdego poranka z Harrym przy moim boku. Pragnę założyć w przyszłości prawdziwą rodzinę, być dobrą matką oraz żoną. Na prawdę nie chce go stracić. Wiem jednak, iż nigdy nie będę w stanie ofiarować mu tyle, ile on podarował mi. Dlatego nie mogę zostać.
- Przepraszam, Harry... - szepczę.
Patrzę chłopakowi głęboko w oczy, jednak jedyne co widzę to falę ogromnej czułości z małą domieszką przerażenia.
- Co...? - pyta zdezorientowany
- Przepraszam... - mówię, po czym wyswobadzam się z jego objęć.
Wstając cały czas trzymam jego dłoń. Spoglądam mu w oczy i czuję jak w moich własnych wzbierają się słone łzy, mocno ściskam jego rękę i całuję jej każdy koniuszek palca, jej wierzch a nawet dno. Jeszcze jedno spojrzenie, po czym krótkie:
- Wybacz mi.
~*~
Rozdarta, przemarznięta i przegrana.
Głupia, ckliwa i dwulicowa.
Blada, sucha i zepsuta.
Egoistyczna, zła i mocno kochająca.
Kochająca całym sercem i umysłem.
Z utęsknieniem i rozpaczą.
Teraz i na zawsze.
Po raz pierwszy i ostatni.
Szłam pustymi ulicami miasta. Przydrożne lampy traciły powoli swój jasny blask, a mieniący się księżyc ukazywał piękno w całej swej okazałosci.
Błyszczące gwiazdy wspaniale harmonizowały z ciemnym granatem nieba. Ciuchutkie gwizdy wiatru, szelest liści oraz odgłosy przejeżdżajacych gdzieniegdzie samochodów wprawiały całą sytuacje w melanholijny nastrój.
Był sam środek zimy. Ulice pokrywał wkołko spadający z nieba biały puch. Ta piękna zimowa noc daje wrażenie bycia takiej niewinnej oraz delikatnej, ale gdyby przyjżeć się głebiej wcale taka nie jest. Mnostwo dużych blokowisk oraz zwykłych domków mieszkalnych. Każdy powiedziałby, iż to zwykłe normalne rodziny spedzając wspólny wieczór, może przy filiżance herbaty albo kubka gorącego kakako. W rzeczywistości jednak gdzieś na samej górze niby normalnego bloku mieści się burdel, a na parterze mieszka patologiczna rodzina, w której rodzeni rodzice nie przejmują się losem własnego dziecka. Gdzieś na głównej autostradzie jedzie ciężarówka z tuzinem facetów i jednej bezbronnej dziewczynie, a jeszcze indziej jakaś kobieta, chcąc mieć schronienie na mroźną noc oddaje się zupełnie obcemu facetowi. Tak to właśnie na prawdę wygląda.
Nikt nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo te "prawdziwe rzeczy" niszczą człowieka. Łamią całą naszą odwagę zostawiając ogromną dziurę potwornego strachu. Nasze największe marzenia stają się czymś bardzo uciążliwym i przerażajacym. Ta blokada psychiczna jest w nas bardzo głeboko i nie daje podstaw do normalngo funkcjonowania.
Jednak, czy powinniśmy z nią walczyć? Czy jest jakakolwiek szansa na choć małą wygraną?
Te wszystkie pytania zadaje sobie już od dwóch dni od kiedy opuściłam dom Harrego. Cholernie nie chciałam tego robić. Nie chciałam zostawiać go samego, nie chciałam odchodzić... Przez cały ten czas, gdy tylko przez moje myśli przepłynie jego imię, moim ciałem wzdrygają dreszcze. Czuję do siebie ogromny żal, za to co zrobiłam...Ale czy Harremu nie jest teraz o wiele lżej? Łatwiej? Tak bardzo chciałabym wiedzieć co u niego słychać i jak on się czuję. Co robi, o czym myśli...Czy też zastanawia się nad tym co się stało? Potrzebuje mnie, czy już dawno zapomniał?
Ja nie zapomniałam. Moje serce jest jakby rozerwane na pół. Jedną część, tą słabszą, mam przy sobie, a drugą wędrującą gdzieś bardzo daleko. Dlaczego to tak bardzo boli? Przecież on i ja...to nie ma najmniejszego sensu...
Ah! - podskoczyła gwałtownie, gdy na mojej drodze stanął czarny i malutki pies.
- Hej, skarbie... - powiedziałam do niego, a on szczęśliwie zamerdał ogonkiem - Co tutaj robisz maluszku? Przecież jest tak zimno...
Perspektywa Harrego - kilka minut wcześniej
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Siedziałem na oparciu mojej kanapy w salonie. Ciepły płomień waniliowej świeczki drgał niebezpiecznie z każdym moim oddechem.Wskazujący palec już od kilku dobrych godzin poprawiał kontury napisu w rozsypanej na stole soli (Alice). Wskazówki zegara wybijały sekundy doskonale harmonizując się z biciem mojego serca.
Wszystko co do tej pory przeżyłem i wszystko to co udało mi się osiągnąć przez tyle lat całkowicie się rozwaliło. Najpierw śmierć Nicole, a teraz utrata Alice. Jak mogłem być tak głupi?! Jak mogłem dać się ponieść emocjom i kompletnie zapomnieć o zdrowym rozsądku? Przecież chciałem dla niej jak najlepiej...
Może ja jednak nie potrafię opiekować się ludźmi? Może powinienem żyć w samotności i nie ranić osób znajdujących się wokół mnie...Czegokolwiek się nie dotknę, wszystko i tak kończy się tragedią .
Oh, idioto! Dlaczego za nią nie pobiegłeś? Tylko siedziałeś jak bęben wbity w ziemię? Gdzie Ty masz rozum?! Potrzebujesz jej! Potrzebujesz jak nikogo innego! A teraz pozwoliłeś jej tak po prostu odejść?! W samym środku mroźnej nocy ?! I Ty nazywasz się facetem?!
Gwałtownym ruchem wstałem z kanapy zdmuchując palącą się jeszcze świeczkę. Zgarnąłem kurtkę z wieszaka na przedpokoju i założyłem buty chowając w między czasie kluczyki od samochodu.
Otworzyłem drzwi witając się z mroźnym powietrzem ,po czym najszybciej jak potrafiłem podbiegłem do auta. Zatrzymałem się jednak gwałtownie, gdy moim oczom ukazała się mała czarna kulka skomląca cichutko przy bagażniku.
Matko, co tu robi ten pies?
- Co jest, mały? - powiedziałem na co podniósł na mnie swoje uszczęśliwione oczy. - Zgubiłeś się? Pewnie jest Ci zimno...Mogę Cię gdzieś podwieźć, jeśli chcesz. Wskakuj, stary!
Pies obdarzył mnie swoim ufnym spojrzeniem, po czym głęboki susem wskoczył prosto na tylne siedzenia mojego samochodu.
Perspektywa Alice
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- I co ja mam teraz z Tobą zrobić? Nie mam nic do jedzenia, kochany... - mówiłam głaszcząc czarnego pieska na moim rękach.
Szczeniak zamruczał w odpowiedzi. Zaśmiałam się
- A więc nie szczekasz, tylko mruczysz? No okey...Jak tam sobie chc....
- Alice!!!! - usłyszałam go.
To on! To Harry!
- Alice! Tutaj!!!!
Rozglądałam się nerwowo na prawo i lewo, aż w końcu dostrzegłam go. Stał po przeciwnej stronie ulicy. Stał z wymalowanym odczuciem ulgi na twarzy...Mój Harry...
Czułam jak z sekundy na sekundę na mojej twarzy pojawia się coraz to szerszy uśmiech.
Nie zapomniał o mnie. Przyjechał i znalazł mnie...Moje nogi same z siebie zaczęły szybko biec w jego kierunku. Moje oczy patrzyły w jego tak zachłannie, iż nie obchodziło mnie to co się działo wokół. Serce przyśpieszyło swoją akcję, powodując lekkie szumienie w moich uszach. Jednak nie obchodziło mnie to. Biegłam ile sił w nogach, tylko po ty, aby po raz kolejny poczuć smak jego miętowych ust.
Nagle zatrzymałam się gwałtownie. Moje oczy właśnie odbierały informacje o dziejącym się wydarzeniu, a mój mózg rejestrował swoje dane. Czarny samochód. Harry. Moje łzy. Krzyk. Pisk hamujących opon. Zapach spalonej gumy. Jeszcze jeden krzyk. Harry leżący na środku ulicy. Coś krzyczy, jednak moje uszy blokują wszelkie wyraźne dźwięki. Krew. Krzyk. Łzy. Harry. Ulica. Strach.
________________________________________________________________________________________________________________________
Witajcie ponownie moi kochani! PO PIERWSZE chciałabym Wam bardzo podziękować za mnóstwo wspaniałych komentarzy i za odwagę tego komentowania oraz za to, że jesteście ze mną <3 Dziękuję wszystkim anonimkom oraz Cookies :*
PO DRUGIE umówmy się może w ten sposób, iż rozdziały będą dodawane po prostu co weekend xD Bo coś z tymi sobotami za bardzo mi nie wypala :D
No i jeszcze jedno:
CZYTASZ - KOMENTUJESZ <3
PS Nie martwcie się, nie unicestwiłam Harrego Stylesa :D
Ja nie zapomniałam. Moje serce jest jakby rozerwane na pół. Jedną część, tą słabszą, mam przy sobie, a drugą wędrującą gdzieś bardzo daleko. Dlaczego to tak bardzo boli? Przecież on i ja...to nie ma najmniejszego sensu...
Ah! - podskoczyła gwałtownie, gdy na mojej drodze stanął czarny i malutki pies.
- Hej, skarbie... - powiedziałam do niego, a on szczęśliwie zamerdał ogonkiem - Co tutaj robisz maluszku? Przecież jest tak zimno...
Perspektywa Harrego - kilka minut wcześniej
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Siedziałem na oparciu mojej kanapy w salonie. Ciepły płomień waniliowej świeczki drgał niebezpiecznie z każdym moim oddechem.Wskazujący palec już od kilku dobrych godzin poprawiał kontury napisu w rozsypanej na stole soli (Alice). Wskazówki zegara wybijały sekundy doskonale harmonizując się z biciem mojego serca.
Wszystko co do tej pory przeżyłem i wszystko to co udało mi się osiągnąć przez tyle lat całkowicie się rozwaliło. Najpierw śmierć Nicole, a teraz utrata Alice. Jak mogłem być tak głupi?! Jak mogłem dać się ponieść emocjom i kompletnie zapomnieć o zdrowym rozsądku? Przecież chciałem dla niej jak najlepiej...
Może ja jednak nie potrafię opiekować się ludźmi? Może powinienem żyć w samotności i nie ranić osób znajdujących się wokół mnie...Czegokolwiek się nie dotknę, wszystko i tak kończy się tragedią .
Oh, idioto! Dlaczego za nią nie pobiegłeś? Tylko siedziałeś jak bęben wbity w ziemię? Gdzie Ty masz rozum?! Potrzebujesz jej! Potrzebujesz jak nikogo innego! A teraz pozwoliłeś jej tak po prostu odejść?! W samym środku mroźnej nocy ?! I Ty nazywasz się facetem?!
Gwałtownym ruchem wstałem z kanapy zdmuchując palącą się jeszcze świeczkę. Zgarnąłem kurtkę z wieszaka na przedpokoju i założyłem buty chowając w między czasie kluczyki od samochodu.
Otworzyłem drzwi witając się z mroźnym powietrzem ,po czym najszybciej jak potrafiłem podbiegłem do auta. Zatrzymałem się jednak gwałtownie, gdy moim oczom ukazała się mała czarna kulka skomląca cichutko przy bagażniku.
Matko, co tu robi ten pies?
- Co jest, mały? - powiedziałem na co podniósł na mnie swoje uszczęśliwione oczy. - Zgubiłeś się? Pewnie jest Ci zimno...Mogę Cię gdzieś podwieźć, jeśli chcesz. Wskakuj, stary!
Pies obdarzył mnie swoim ufnym spojrzeniem, po czym głęboki susem wskoczył prosto na tylne siedzenia mojego samochodu.
Perspektywa Alice
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- I co ja mam teraz z Tobą zrobić? Nie mam nic do jedzenia, kochany... - mówiłam głaszcząc czarnego pieska na moim rękach.
Szczeniak zamruczał w odpowiedzi. Zaśmiałam się
- A więc nie szczekasz, tylko mruczysz? No okey...Jak tam sobie chc....
- Alice!!!! - usłyszałam go.
To on! To Harry!
- Alice! Tutaj!!!!
Rozglądałam się nerwowo na prawo i lewo, aż w końcu dostrzegłam go. Stał po przeciwnej stronie ulicy. Stał z wymalowanym odczuciem ulgi na twarzy...Mój Harry...
Czułam jak z sekundy na sekundę na mojej twarzy pojawia się coraz to szerszy uśmiech.
Nie zapomniał o mnie. Przyjechał i znalazł mnie...Moje nogi same z siebie zaczęły szybko biec w jego kierunku. Moje oczy patrzyły w jego tak zachłannie, iż nie obchodziło mnie to co się działo wokół. Serce przyśpieszyło swoją akcję, powodując lekkie szumienie w moich uszach. Jednak nie obchodziło mnie to. Biegłam ile sił w nogach, tylko po ty, aby po raz kolejny poczuć smak jego miętowych ust.
Nagle zatrzymałam się gwałtownie. Moje oczy właśnie odbierały informacje o dziejącym się wydarzeniu, a mój mózg rejestrował swoje dane. Czarny samochód. Harry. Moje łzy. Krzyk. Pisk hamujących opon. Zapach spalonej gumy. Jeszcze jeden krzyk. Harry leżący na środku ulicy. Coś krzyczy, jednak moje uszy blokują wszelkie wyraźne dźwięki. Krew. Krzyk. Łzy. Harry. Ulica. Strach.
________________________________________________________________________________________________________________________
Witajcie ponownie moi kochani! PO PIERWSZE chciałabym Wam bardzo podziękować za mnóstwo wspaniałych komentarzy i za odwagę tego komentowania oraz za to, że jesteście ze mną <3 Dziękuję wszystkim anonimkom oraz Cookies :*
PO DRUGIE umówmy się może w ten sposób, iż rozdziały będą dodawane po prostu co weekend xD Bo coś z tymi sobotami za bardzo mi nie wypala :D
No i jeszcze jedno:
CZYTASZ - KOMENTUJESZ <3
PS Nie martwcie się, nie unicestwiłam Harrego Stylesa :D
O mój Boże H-Harry żyjesz kurde w takim momencie kobieto co ja ci zrobiłam.....a tak na serio to rozdział ten jest ZAJE-kurwa-Bisty nie mogę się doczekać następnego OMG!!!OMG!!! CO TO BEDZIE CO TO BEDZIE...twoj blog bardzo mi działa na psyche ale to dobrze<3<3<3<3
OdpowiedzUsuń. Cookies
A ja Cię po prostu kocham za te przepinkaśne komentarze <33333
Usuńno nie no kurwa (chcialam napisac kurde, ale widze ze sie tu jedzie bez cenzury:D) Cookies wzięłaś i mnie kurwa mać wyprzedziłaś :C a ja tak bardzo chciałam skomentować pierwsza :C za późno zostałam poinformowana ;/ a odnosnie rozdzialu to az mi serce kurczę stanęło kobito! Zajebiście Aluś (pozwolę sb zdrobnić) normalnie ahh mrr KOCHAM TWEGO ZACNEGO BLOGA!
OdpowiedzUsuńPS. ładny gif ♥ :D
bende siem podpisywac:
~Olek
Cześć Olku <3 Witam w gronie komentujących ;* Już teraz jestem Ci bardzo wdzięczna i już Cię kocham <3333
UsuńA no to witam Olku Cookies jestem również cię witam w gronie komentujacych:-D:-D:-D:-D:-D:-D:-D Spokojnie jestem przyjaźnie nastawiona:-D:-D
Usuń. Cookies
ahahahaha ja wieem ze przyjaznie :DD za tydzien pierwsza skomentuje juz ja wam pokaze ahahhaha <3
Usuń~Olek
ZAJEBIŚCIE Lala <3 czekam na next:*
OdpowiedzUsuńxoxo